Globalizacja to termin, który często pojawia się w dyskusjach dotyczących współczesnej cywilizacji. Dotyczy on także muzyki a w tym kontekście ma zwykle pejoratywny wymiar. Globalizacja muzyki ma jednak także i pewne zalety.
Z czym wiąże się globalizacja muzyki?
Można odbyć podróż dookoła świata, poznać nowe kultury, języki i tradycje kulinarne i… wciąż słuchać tej samej muzyki. Niezależnie od tego, czy przebywa się w Krakowie, Pekinie, Sydney, czy Madibeng, to prawdopodobnie i tak natknie się na muzykę najbardziej znanych amerykańskich twórców.
Z jednej strony ma to pewne plusy. W końcu muzyka łagodzi obyczaje i łączy ludzi z całego świata. W dodatku, przynajmniej w teorii, do światowego mainstreamu trafiają najlepsi wykonawcy, a więc na całym świecie można posłuchać równie dobrej muzyki.
Z drugiej strony globalizacja muzyki sprawia, że staje się ona bardziej skomercjalizowana i jednorodna. Odziera to ją więc z artyzmu i niepowtarzalności. Globalizacja muzyki wypiera też regionalne style muzyczne. Można więc stwierdzić, że doprowadza to do zubożenia światowej kultury, a taka standaryzacja jest smutnym zjawiskiem. Niezależnie od tego, co się sądzi na ten temat, trzeba się pogodzić, z tym, że globalizacja, także ta dotycząca muzyki, ciągle postępuje.